Kalina
Jędrusik zaistniała na dobre w moim niezbyt zatłoczonym wewnętrznym
świecie na samym początku lat 60 tych. Jest tam do dzisiaj – ciągle w
drodze, a obecnie także w czarownym miejscu, za jakie uchodzi
warszawski Instytut Teatralny. I można Ją będzie spotkać codziennie do
końca października… a także potem, tak długo, dopóki pozostanie w naszych sercach i pamięci.
Weszła
od razu „szerokim frontem” w świat pokolenia mojej młodości:
teatralnie, filmowo i oczywiście śpiewająco, występując w niesłychanie
wyrazistym i kultowym, telewizyjnym Kabarecie Starszych Panów. Gwiazda o
bardzo oryginalnej, intensywnej urodzie i wdzięku, dysponowała głosem
o niezmiernie charakterystycznej barwie i dykcji. Posiadała to „coś”
nieuchwytnego, nie tylko zewnętrznie ale i wewnętrznie – bardzo
wyrazisty, niepowtarzalny rytm i emocjonalność, tembr oraz bardzo
bogatą melodykę głosu nie do podrobienia, dlatego nie sposób było Jej
nie zauważyć i nie zapamiętać, co miało tym większe znaczenie dla
odbiorców, że w tamtych latach telewizja pojawiając się w wielu
polskich mieszkaniach, docierała właściwie do wszystkich, a nie tylko
do kinomanów, dlatego miała coraz większe znaczenie kulturo- i
opiniotwórcze.
Po kilku latach, w Sali Filharmonii Narodowej, na
jednym z koncertów Warszawskiej Jesieni dostrzegłam wspaniałą Kalinę
siedzącą tuż przede mną, u boku męża Stanisława Dygata. Oboje wywarli
wielki wpływ na rozwój artystyczny i intelektualny mojego pokolenia w
tamtych latach. Ku memu ogromnemu zdziwieniu zobaczyłam nie to, czego
można było się spodziewać, znalazłszy się nagle w pobliżu gwiazdy, gdyż
to było odmienne oblicze, „drugie dno”, gdyż ubrana była w klasyczny,
szary kostium i białą bluzkę zapiętą pod szyją, twarz prawie bez
makijażu, a wyraz oczu też „szary”, przygnębiony, bez cienia radości.
Pomyślałam sobie wtedy, że być gwiazdą bez maski, choć publicznie – to
wielka sprawa. I może umiejętność bycia sobą w każdych okolicznościach
stanowi bezwzględny warunek osiągnięcia niepowtarzalności i naturalności
w wyrazie artystycznym. Bezwzględny dlatego, że poza innymi, bardzo
istotnymi czynnikami, autentyczność wypowiedzi płynąca z głębi serca, z
jądra osobowości artysty powoduje równoczesne otwarcie osobowości
odbiorcy na przyjęcie tego, co jest nieuchwytne i niedookreślone. I taka
właśnie była błyszcząca wspaniałym blaskiem wielkiej gwiazdy,
znakomita artystka Kalina Jędrusik. To było dla mnie – młodej
dziewczyny – wielkie przeżycie, stanowiące także bardzo istotną lekcję.
Kalina
Jędrusik rozpoczęła podróż w nieznane w dniu 7 sierpnia 1991 roku,
mija więc 20 lat od Jej odejścia i z tej okazji Instytut Teatralny w
Warszawie wraz z Fundacją Artystyczną im. Kaliny Jędrusik Kalinowe Serce
zorganizowały arcyciekawą wystawę pt. „Kalina Jędrusik w podróży” -
czynną od 30 czerwca do 31 października 2011 roku. Można tam obejrzeć
bardzo licznie zgromadzone nieznane fotogramy z życia Artystki oraz
oryginalne pamiątki: zakupiony w 1973 roku na aukcji przez Kalinę
Jędrusik sweter Marylin Monroe, fotel wiklinowy czy portrety namalowane
przez Lucynę Legut i Zofię Góralczyk. Można też posłuchać nagrań
niezapomnianego głosu Kaliny – będącej ciągle w podróży przez
wyobraźnię i serca niezliczonej ilości tych osób, które pamiętają, a
także przedstawicieli młodego pokolenia - nowych odbiorców
zarejestrowanych kiedyś filmów czy nagrań. Pamiętajmy więc jak
najdłużej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz