czwartek, 6 sierpnia 2015

Kalina Jędrusik zaistniała na dobre w  moim niezbyt zatłoczonym wewnętrznym świecie na samym początku lat 60  tych. Jest tam do dzisiaj – ciągle w drodze, a obecnie także w czarownym  miejscu, za jakie uchodzi warszawski Instytut Teatralny. I można Ją będzie spotkać codziennie do końca października… a także potem, tak długo,  dopóki pozostanie w naszych sercach i pamięci.
Weszła od  razu „szerokim frontem” w świat pokolenia mojej młodości: teatralnie,  filmowo i oczywiście śpiewająco, występując w niesłychanie wyrazistym i  kultowym, telewizyjnym Kabarecie Starszych Panów. Gwiazda o bardzo  oryginalnej, intensywnej urodzie i wdzięku, dysponowała głosem o  niezmiernie charakterystycznej barwie i dykcji. Posiadała to „coś”  nieuchwytnego, nie tylko zewnętrznie ale i wewnętrznie – bardzo  wyrazisty, niepowtarzalny rytm i emocjonalność, tembr oraz   bardzo bogatą melodykę głosu nie do podrobienia, dlatego nie sposób  było Jej nie zauważyć i nie zapamiętać, co miało tym większe znaczenie  dla odbiorców, że w tamtych latach telewizja pojawiając się w wielu  polskich mieszkaniach, docierała właściwie do wszystkich, a nie tylko do  kinomanów, dlatego miała coraz większe znaczenie kulturo- i  opiniotwórcze.
Po kilku  latach, w Sali Filharmonii Narodowej, na jednym z koncertów Warszawskiej Jesieni dostrzegłam wspaniałą Kalinę siedzącą tuż przede mną, u boku męża Stanisława Dygata. Oboje wywarli wielki wpływ na rozwój artystyczny i intelektualny  mojego pokolenia w tamtych latach. Ku memu ogromnemu  zdziwieniu zobaczyłam nie to, czego można było się spodziewać, znalazłszy się nagle w pobliżu gwiazdy, gdyż to było odmienne oblicze,  „drugie dno”, gdyż ubrana była w klasyczny, szary kostium i białą bluzkę zapiętą pod szyją, twarz prawie bez makijażu, a wyraz oczu też „szary”, przygnębiony, bez cienia radości. Pomyślałam sobie wtedy, że być  gwiazdą bez maski, choć publicznie – to wielka sprawa. I może  umiejętność bycia sobą w każdych okolicznościach stanowi bezwzględny warunek osiągnięcia niepowtarzalności i naturalności w wyrazie  artystycznym. Bezwzględny dlatego, że poza innymi, bardzo istotnymi  czynnikami, autentyczność wypowiedzi płynąca z głębi serca, z jądra  osobowości artysty powoduje równoczesne otwarcie osobowości odbiorcy na przyjęcie tego, co jest nieuchwytne i niedookreślone. I taka właśnie  była błyszcząca wspaniałym blaskiem wielkiej gwiazdy, znakomita artystka  Kalina Jędrusik. To było dla mnie – młodej dziewczyny – wielkie przeżycie, stanowiące także bardzo istotną lekcję.
Kalina  Jędrusik rozpoczęła podróż w nieznane w dniu 7 sierpnia 1991 roku, mija  więc 20 lat od Jej odejścia i z tej okazji   Instytut Teatralny w Warszawie wraz z Fundacją Artystyczną im. Kaliny Jędrusik Kalinowe Serce zorganizowały  arcyciekawą wystawę pt. „Kalina Jędrusik w podróży” - czynną od 30 czerwca do 31 października 2011 roku.  Można tam obejrzeć bardzo licznie zgromadzone nieznane fotogramy z życia Artystki oraz oryginalne pamiątki: zakupiony w 1973 roku na aukcji  przez Kalinę Jędrusik sweter Marylin Monroe, fotel wiklinowy czy portrety namalowane przez Lucynę Legut i Zofię Góralczyk. Można też posłuchać nagrań niezapomnianego głosu Kaliny – będącej ciągle w  podróży przez wyobraźnię i serca niezliczonej ilości tych osób, które pamiętają, a także przedstawicieli młodego pokolenia - nowych odbiorców  zarejestrowanych kiedyś filmów czy nagrań. Pamiętajmy więc jak  najdłużej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz